sobota, 14 stycznia 2017

Czas karnawału...

W karnawale mamy bale. Nawet nie wiecie jak bardzo chciałabym pójść na bal maskowy.
To musi być niezwykle ekscytujące doświadczenie.
Oczywiście nic z tego nie wyjdzie w najbliższym czasie, ale jakby co maskę już mam.
A skoro maskę pokazuję tutaj, to znaczy, że zrobiłam ją sama wykorzystując:
 serwetkę ze sklepiku, maskę z papier-mâché, pastę strukturalną, płatek szlagaluminium, klej magik,
czarny brokat  oraz parę innych rzeczy z zasobów pracowni.
Maska z sieciówki z duperelami do domu kosztowała zaledwie kilka złotych.
Sama w sobie średnio interesująca, więc przefasonowałam nieco.

Papier pięknie pije, a jak pije to się rozłazi, więc konieczne było zabezpieczenie podkładem. Wykorzystałam więc gesso malarskie z Renesansu, pokrywając obie strony maski,
po czym pomalowałam białą farbą. Jak już pisałam kiedyś, biała farba jest najlepsza pod serwetki.
Na część maski za pomocą szablonu w romby nałożyłam pastę strukturalną, a jak wyschła
pokryłam płatkami szlagaluminium. Na to koniecznie lakier, najlepiej wodoodporny.
Na resztę maski nakleiłam dopasowaną wcześniej część serwetki z motywem czarnej koronki.
Trzeba było trochę dokleić tu i tam, bo i motyw wyjątkowo nieustawny i maska dość kształtna.
I lakier, lakier, lakier... trochę go było. W międzyczasie skropiłam obficie czarną farbą.
I w zasadzie wydawało mi się, że już wystarczy, ale jakoś mi tak mało było,
bo przy tych srebrnych rombach koronka, chociaż czarna, wypadła coś blado.
Więc magikiem "z dziubkiem" obrysowałam motyw koronki i posypałam czarnym brokatem.
Gdy wyschło, dowiązałam satynowe czarne sznureczki i gotowe.
 
Teraz już można iść na bal... może nie dziś i nie jutro, ale kiedyś pójdę :-)
 
Jeśli tylko przyjdzie Wam ochota możecie sobie sami zrobić maskę na bal. I nie tylko na bal ;-)
A ja służę inspiracją :)
Z pozdrowieniami, hogis :)
 
Ze sklepiku wykorzystałam:
koronka

 

6 komentarzy: